Szliśmy, a słonce wznosiło się coraz wyżej.
*godzinę później*
Zza pagórków było już widać dwa stojące anioły, a zaraz potem domy i jezioro.
-To chyba tu... - powiedziała ukochana. -Jakieś opuszczone to miejsce?
Wrony krakały jakby nas ostrzegały, albo chciały zjeść. Wszystkie były czarne, ale jedna była biała.
-Catina, to miejsce nie wygląda niebezpiecznie... Może choć, wracajmy.
-Nie, ja się nigdzie nie ruszam! -powiedziała stanowczo i pobiegła na drugą stronę jeziora gdzie znajdowały się domy.
-Catina! - krzyknąłem, ale ona nadal biegła. Postanowiłem pobiec za nią.
Catina i co dalej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz