Dzisiaj, kiedy się zbudziłam postanowiłam pójść na mały spacer wokoło lasu. W lesie było jezioro. Kiedy przecisnęłam się przez krzaki, zobaczyłam w jeziorku wilka. Podeszłam i podałam mu łapę.
- Kim jesteś? - zapytałam.
- Ja? Aksamitus. - odparł. - A ty jak się nazywasz?
Nie odpowiedziałam.
- Chodź ze mną. Jesteś przemoczony i musisz odpocząć. - zdecydowałam i zawyłam donośnie. Po chwili na niebie pojawiły się dwa wielkie ciała smoków. Artemis i Morte wylądowali obok nas.
- Leć na Arcie. Morte nie jest przyzwyczajony do obcych. - rzuciłam i wskoczyłam na grzbiet Morte.
- To ten drugi? - spytał. - Nigdy nie leciałem na smoku. - trochę niepewnie wszedł n grzbiet smoczycy.
- Artemis poleci za nami, ty nie musisz nic robić. - powiedziałam. - Lecimy - szepnęłam do Morte i smoki wzniosły się w powietrze.
Gdy lecieliśmy słyszałam tylko łopot skrzydeł smoków i świst powietrza.
Po chwili wylądowaliśmy przed jaskinią.
- Tu mieszkam - rzuciłam krótko i wprowadziłam gościa do jaskini.
***
Aksamitus siedział sobie na posłaniu z liści, które narysowałam okryty kocem, który również powstał w mojej głowie.
- Nie powiedziałaś jak masz na imię. - samiec przerwał milczenie.
- Nic ci do tego - mruknęłam.
- Ok - wzruszył ramionami. - Więc... mieszkasz tu?
- Tak - syknęłam z wyczuwalnym sarkazmem. - A co?
Aksamitus?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz