...- Obudziłam się w lesie dodam, że był czarny. Drzewa wyginały się na wszystkie strony.
-Halo? -Powiedziałam lekko zaniepokojona.
-Rivadel... -Usłyszałam moje imię, ale w ten sposób w jaki mówią do mnie Bogowie.
-Kim jesteś?! -Warknęłam ze łzami w oczach.
W pewnym momencie coś złapało mnie za szyję i zaczęło dusić, ale Bogowie by mi tego nie zrobili. Dziwiło mnie tylko jedno nic mnie nie trzymało, tak jak by było nie widzialne i w tedy...
-ITACHI!!! -Ugryzłam nie widzialną łapę. -To ty Itachi?!
-O, jednak mnie pamiętasz! -Zaśmiał się syderczo.
-Jak się wydostałeś?!
-TY mnie uwolniłaś....
-Co, ale jak...?!
-Masz swoje dobre i złe strony...Zmieniasz się w Boga, ale i w demona, a demony to moi przyjaciele...
-Nie, nie... To nieprawda... -Zaczęłam płakać, a wtedy Itachi się pojawił i wziął mój miecz.
-Masz -Rzucił mi go pod nogi - zabij się. -No, ale wtedy popełnił wielki błąd.
-A skąd wiesz, że nie ciebie zabije? Hmm...? -Wzięłam miecz w pysk i pobiegłam w głębię lasu, tam w miarę bezpieczna zawyłam, czekałam chwilę. Nagle zjawił się Ame.
-Riven! -Wykrzykną ucieszony basior -Gdzie ty byłaś?
-Mamy teraz większy problem na głowię -Powiedziałam i rzuciłam mu miecz wyczarowany przeze mnie -masz walcz!
-Co?!
-Chcesz obronić moją siostrę i watahę?!
-Tak...
-To walcz do jasnej!
<Ame? Możesz dokończyć? A Catina napiszę następne, ok?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz