Złapałem niepewnie miecz w zęby,chodź zawsze byłem skory do walki.Po chwili ugiąłem się pod jego ciężarem,ale wstałem.
-Rusz się!-syknęła Riven stojąc tuż obok mnie.Napiąłem mięśnie i pobiegłem przed siebie,skąd dobiegła szyderczy śmiech.
-Masz pachołków Rivadel?Nie ładnie jest wykorzystywać innych...-powiedział karcąco.W tym momencie naprawdę we mnie zawrzało.Sam wziąłem miecz,sam ruszyłem.
-Nie jestem jej pachołkiem!-ryknąłem i przeciąłem ze złością powietrze.Wilk pisnął,ale po chwili usłyszałem świst powietrza i dostałem i pysk.Upadłem bezwładnie na ziemię z dość dużą raną na szyi.
-Głupi psie!-warknął w moim kierunku.Wtedy zza mnie usłyszałem bojowy krzyk i Riven pobiegła w stronę przeciwnika.Słyszałem dźwięk ocieranych o siebie mieczy,wyrzucaną ziemię spod łap i ruch nóg w biegu.Po chwili powoli wstałem.
-Też...muszę...pomóc...-jęknąłem z bólem.nagle zauważyłem,że nikt nie ruszył miecza,którym wcześniej walczyłem.Złapałem go w zęby i ruszyłem w stronę zgiełku.Co prawda wolniej,ale pobiegłem
-Ame!-zawołała wadera z mieszanymi uczuciami.Dołączyłem do walki i razem zaczęliśmy napierać na wilka,kierując go w przepaść.Przynajmniej tak czułem.Alfa szepnęła "gotowy?",a ja przytaknąłem i razem popchnęliśmy,a nasz przeciwnik spadł z krzykiem w dół.
-Trochę będzie spadał.-powiedziała Riven.
-Co?-spytałem lekko zdezorientowany.
-To strasznie duża odległość-powiedziała ponuro.-I tak nie zginie.
-Co?-powtórzyłem.
-nie jest zwykłym wilkiem.-powiedziała smutno.-Nieważne,wracajmy.
Pobiegliśmy cwałem do watahy.Riven odbiegła ode mnie,zapewne w stronę jaskini Alf.Słyszałem,jak rozmawia z kimś.
-Jak tam Catina?
-Dobrze,jest przytomna.-odpowiedział któryś z basiorów.Odetchnąłem i pobiegłem do lasu,by zażyć trochę spokoju po tym dziwnym spotkaniu.W zagajniku jeszcze słyszałem wesołe krzyki "Catina jest przytomna!Catina jest przytomna!"
<Catina? Riven?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz