Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

niedziela, 6 kwietnia 2014

Od Yume'go do Riven -Początek wyprawy

Potrząsnąłem głową,jakbym chciał strząsnąć z siebie resztki snu i wstałem.
-Jest wcześnie.-powiedziałem rzeczowo,a wadera się zaśmiała.
-Mamy długą drogę.
Przytaknąłem ruszyłem za nią.Ciągle myślałem o wczorajszym pocałunku.Czyżby był snem?To niemożliwe wręcz,żeby ona...
-Yume!-ponagliła mnie ze śmiechem.Podniosłem pysk.Stała na skraju lasu,przed nią była ściana ciemności.Tak jakby...wchodziła uratować tamto smutne i ponure miejsce.Biała,śmiejąca się,błyszcząca w słońcu.Dobiegłem do niej.
-Nie musisz być AŻ tak daleko ode mnie.-powiedziała z uśmiechem.Szliśmy w ciszy.Patrzyłem na drzewa,których zielone liście zasłaniały wschodzące dopiero słońce.Stąpaliśmy po dywanie z fioletowych,małych kwiatów.

Przypomniałem sobie,że siostra mi kiedyś o nich opowiadała,ale na prawdę nie pamiętam ich nazwy.Popatrzyłem się na Riven.Szła spokojnie,wyniośle,z podniesioną dumnie głową i lekkim uśmieszkiem.Jestem ciekawy,o czym myślała.
-Wiesz może,jak nazywają się te kwiaty?-zagaiłem.Zatrzymała się zdziwiona.
-Kwiaty?
-Te pod nami.-stuknąłem łapą w ziemie.
-Muszę się zastanowić.-zmarszczyła brwi.
-Widzisz...ja też kiedyś wiedziałem.-szepnąłem wesoło.Po kilku minutach spojrzała na mnie.
-Może nam się przypomni,a teraz chodźmy.-ruszyła,a ja krok w krok z nią.Nasłuchiwałem,czy są tu jakieś stworzenia,ale nie było słychać żadnych dźwięków.Ani śpiewu ptaków,nawet szelestu.
-Duży ten las.I taki....cichy.Zbyt cichy.-szepnąłem po kilkunastu minutach.Wadera przytaknęła,ale się nie zatrzymaliśmy.Przypomniałem sobie jej głos,ostry głos,gdy krzyczała "To walcz do jasnej!".Mieliśmy wtedy zabić tego demona.Przez moją skórę przeszedł dreszcz.Jak bardzo byłą wtedy na mnie zła?A może po prostu była zdenerwowana walką?Spróbowałem sobie wyobrazić jej minę,ale w głowie mam tylko jej uśmiech,kolor jej oczu,dotyk jej nosa,zapach jej sierści...
-Riven...-zacząłem i chciałem już się skulić,ale postanowiłem,że przezwyciężę strach.-Nigdy nie spotkałem wspanialszego wilka niż ty.Jestem ci bardzo wdzięczny,że pozwoliłaś mi iść ze sobą.Dziękuję.-powiedziałem głośniej.W moim sercu zaczęło się robić coraz cieplej,a to wspaniałe ciepło rozeszło się po całym ciele,aż po końcówki pazurów,uszu i ogona.
-Ja...dziękuję.-powiedziała lekko zdziwiona.Po kilkunastu minutach przed sobą zobaczyliśmy przedzierającą się przez koniuszki konarów polanę.Riven pierwsza postawiła łapę na krótkiej trawie.
-Coś tu nie gra.-szepnąłem równając się z nią.-Trawa sama się nie strzyże.
-Masz racje.-Powiedziała marszcząc brwi.-Bądźmy bardzo ostrożni.
Przytaknąłem i patrzyłem,jak rusza,z napiętymi mięśniami,lekko ugiętymi łapami,w każdej chwili gotowa do ataku,czy ucieczki.Poczułem zdenerwowanie.Kto,lub co niby mogłoby obcinać trawę?Westchnąłem i trochę zdenerwowany ruszyłem za waderą.Nagle usłyszeliśmy szelest.Riven zatrzymała się,ja zrobiłem to samo.Słyszałem jej oddech,spokojny.Zacisnęła zęby,w każdej chwili gotowa do szybkiej akcji.Znowu usłyszeliśmy podejrzany dźwięk.
-Riv?-szepnąłem przerażony,ale nie denerwowałem się o siebie.Bałem się o nią.
<Riv?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz