Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

wtorek, 22 kwietnia 2014

Od Ametyst do Yume'go

Stałam jak sparaliżowana. Dokąd uciec? Nie ma wyjścia. Nie ma ucieczki. Jeden z wilków ogłuszył Yume'go.
- Odwalicie się?! - wrzasnęłam.
- Nie. Nie, do puki nie załatwimy starych spraw. - warknął Hadithi.
- Jesteś starszy o pół roku, a ja jestem cała w ranach. Jak mam walczyć w tym stanie? - zapytałam zmęczonym głosem.
- Panie, ale czy  nie lepiej byłoby... - zaczął wilk stojący po lewej stronie Hadithiego.
- Milcz! - warknął Hadithi i najeżył sierść na karku.
- Lewa ręka? No to teraz nie masz prawej. - uśmiechnęłam się ze mściwą satysfakcją.
Oczy Hadithiego zajaśniały czerwienią, a mój umysł pogrążył się w mroku.
***
Stałam pośrodku wielkiej polany w Zakazanym Lesie. Było ciemno, no tak noc. Wyczułam wokół strach i ciemność. I wtedy to poczułam. Narastający ból w klatce piersiowej, przerażający chłód...
Z nieba zleciały nagle czerwone iskry, a po nich pojawił się Hadithi. Sam. Bez nikogo.
- Znowu się spotykamy - szepnął.
Cofnęłam się przerażona.
- Witaj Ametyst, jak widzisz, trochę się zmieniłem. - warknął, jak gdyby nigdy nic i zaczął się we mnie intensywnie wpatrywać. - Chodź - powiedział ostro.
- Nigdzie nie pójdę! - krzyknęłam hardo i zaparłam się łapami.
- Ametyst, posłuszeństwo to cnota, której nauczę cię zanim zginiesz. - uśmiechnął się szyderczo. - Sair! - powiedział szybko, a ja nie mogłam nic zrobić, podeszłam bezwiednie i stanęłam naprzeciwko niego.
- A teraz po prostu cię zabiję - uśmiechnął się z obrzydliwą satysfakcją.
Rzuciłam mu ostrzegawcze spojrzenie, ale na jego pysku ponownie wykwitł obrzydliwy uśmieszek.
- Mała obrzydliwa smarkula... - warknął na mnie.
- Zamknij się! - wrzasnęłam ze strachem.
Hadithi podszedł do mnie.
- To ma być pojedynek magiczny, a nie słowny Ametyst. - powiedział surowo. - Więc zaczynamy - cisnął we mnie kulą ognia.
Odskoczyłam szybko.
- Wygnaniec, morderca, tamtego dnia oboje straciliśmy wszystko, pamiętasz jeszcze? - Hadithi okrążał mnie warcząc.
- Nigdy nie zapomniałam największego błędu, który popełniłam! Każdego dnia żałuję, że nie udało mi się wtedy cię zabić. - wrzasnęłam i posłałam do niego srebrny krąg światła.
- A żałujesz zabicia Ders? Próbując coś udowodnić, postanowiłaś zabić i ją, choć nie była niczemu winna! - zaśmiał się.
- Zamknij się w końcu!!! - krzyknęłam na cały las.
- A więc zdychając zapamiętaj jej głos, gdy błagała o pomoc! - łapą zatoczył krąg, jak uprzednio ja, tyle że czerwony i cisnął we mnie.
Stanęłam na tylnych łapach, z zamiarem wywołania dusz z Doliny Śmierci. Hadithi zobaczył bliznę na mojej piersi, dotychczas niewidocznej nawet za dnia, ponieważ na piersi miałam gęste futro, lecz gdy promień światła przeleciał obok, rozświetlając mnie, nie dało się jej nie zauważyć.
- Aaa... Widzę że pamiątka sprzed lat pozostała. Liczę, że dzięki niej, nigdy nie zapomniałaś kim jesteś.
- Zamilcz!
Ale w tym momencie wróg postał jeszcze jeden okrąg magicznej mocy, który poharatał mi bok.
Upadłam ciężko na ziemię.
- P-pytałeś czy żałuję zabicia Ders. Tak żałuję, ale w oczach każdego stada byłam nikim. Chciałam udowodnić... - wycharczałam.
- To nie pora na twoje żale! - syknął. - Cokolwiek powiesz, nic to nie zmieni! To ty mordowałaś moje stado, to ty zabijałaś moją rodzinę, więc teraz ja będę niszczyć to co kochałaś! - uśmiechnął się szyderczo.
- Nie brałam w tym udziału! - łykałam łzy.
- Jesteś morderczynią? - rozległ się głos Yume'go.
- Nie jestem! - krzyknęłam przez łzy.
- Ależ jest - uśmiechnął się Hadithi. - Nie opowiadała wam jeszcze? - zapytał.
Rzucił się na niego. Może i wilczyca zrobiła mu wiele złego. Hadithi wyciągnął nóż i wbił mu w serce. Zobaczył mroczki przed oczami.
- Nikt - wysapał. - Nikt... nie... będzie... krzywdził... mojej watahy!!!
Yume z nożem w piersi, Hadithi coś wrzeszczy...
Spróbowałam wstać, ale Hadithi spojrzał na mnie zimno i przemienił się w widmowego człowieka.
- Leż sługo szatana - syknął wściekle. - Leimens!
Zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch. Las rozpłynął mi się przed oczami i znikł, a w moim umyśle rozbrzmiewały jakieś głosy...
Miała pięć miesięcy, stała w TYM domu, a serce ściskał żal, ponieważ stała przed martwym koniem... Miała dziewięć miesięcy i patrzyła jak Hadithi zabija Wemę... Siedziała w zamkniętym pokoju i słuchałam jak za drzwiami dochodzi do mordu... Miała rok i siedziała z łańcuchami na szyi, a przed nią stała cała jej poprzednia wataha oskarżająca mnie o wymordowanie Stada Lśniącej Łzy... Walczyła z Ders... Człowiek zbliżał się mnie niej i konia z wyciągniętą strzelbą... Fred mnie całował...
Nie, powiedział jakiś głos w mojej głowie, kiedy wspomnienie Freda stało się wyraźne, nie będziesz tego oglądał, to jej osobista...
Poczułam ostry ból, tam gdzie widniała blizna w kształcie krzyżyka.
Hahidthi spojrzał na mnie, a po chwili znów był czarnym wilkiem.
Utkwił we mnie swoje czerwone oczy w których błyskała nienawiść.
- Wema - szepnął cicho.
Nienawiść burzyła się we mnie jak trucizna, nienawiść jakiej dotąd nie znałam. Po raz pierwszy w życiu zapragnęłam mieć przy sobie swoją moc, ale nie po to by się bronić, po to żeby zaatakować, żeby zabić...
Odwzajemniłam zimne spojrzenie.
I wtedy to usłyszałam. Byłą to pieśń nadziei i zrozumienia, radości i miłości... I chodź tylko raz w życiu słyszałam jak Wema śpiewa, rozpoznałam ten głos.
 Z nieba zleciał złoty pył, złota smuga, jakby wstęga... W mojej głowie kołowały myśli, czułam że zaraz pęknie mi czaszka, że nie wytrzymam tego bólu... Złoty pył uformował się w wilka i osiadł na ziemi. Siostra podeszłą do mnie i przemówiła miłym, ciepłym i miękkim głosem.
- No perder la esperanza hermana. - odwróciłą się do Hadithiego i spojrzała na niego. - Regresas
- Y que está de vuelta en el que debería estar! Para mi casa! - wkurzył się Hadithi.
- Już ci mówiłam - wycharczałam i podniosłam się z trudem, chwiałam się na nogach i zapewne wyglądałam żałośnie. - Ja NIE BRAŁAM W TYM UDZIAŁU! - aż zatrzęsłam się ze złości.
- Zamilcz! - szczeknął.
- NIE! JA NIE BRAŁAM W TYM UDZIAŁU, CZY TO JASNE?! BYŁAM ZAMKNIĘTA W POKOJU, W DOMU NA WZGÓRZU! - wrzeszczałam.
- Jak to? - odezwał się słabym głosem. - I mówisz to po tylu latach?! - podbiegł do mnie raptownie.
- TAK!!! TAK, MÓWIĘ TO PO STU TRZYDZIESTU TYSIĄCACH LAT! - krzyknęłam i popatrzyłam natychmiast na Yume'go.
Hadithi pchnął mnie na ziemię.
- Ty nędzna stara oszustko - wycedził. - Mam już cię dość. Mam dość twoich głupich pomysłów, mam dość twojej chorej miłości do koni i do tego pieprzonego miejsca! - warknął i momentalnie wgryzł mi się w szyję.
Nie protestowałam.
- Wemo zabierz mnie stąd - szepnęłam.
Przed oczami zrobiło mi się ciemno, nie miałam siły oddychać, to wszystko straciło sens... Gendavir przegrał, Wema miała rację... Zaczęłam tracić świadomość. Chciałam po prostu zasnąć... na zawsze...
Przegrałam i nie chciało mi się już próbować... Po prostu się poddałam i tyle...
I nagle poczułam jakby ktoś wrzucił mnie do jeziora w środku zimy. Obudziłam się i stwierdziłam że leżę na ziemi, a obok mnie Yume.
- Yume, obudź się... - szepnęłam mu do ucha, ale sama nie podniosłam się.
Wszyscy coś wołali... krzyki, błagania... Nie to tylko w mojej głowie... - myślałam nieprzytomnie.
Chwila! W MOJEJ GŁOWIE?!
Zerwałam się momentalnie, ale zaraz stanęłam jak wryta. Moja siostra... Przez mój mózg myśli galopowały jak mustangi na dzikiej prerii.
Usłyszałam krzyk Wemy i ten dzień stanął mi przed oczami. Zamknęłam oczy. 
- Nie! Nie oddawaj mnie tam! - krzyczałam.
Byłam mała, miałam dziewięć miesięcy
- Nie - odezwał się zimny głos.
Widziałam to wszystko wyraźnie, jakby było to zaledwie wczoraj...
- Pozwól mi wyjaśnić Ametyst, dlaczego nie będę tolerował twojej następnej pomyłki...
- Co ty robisz?! Co ty do diabła robisz?! - usłyszałam swój krzyk.
- Ascartez!
Pustą czerń wypełnił mój krzyk, mój krzyk sprzed kilku miesięcy... Teraz i moja starsza wersja zaczęła krzyczeć. Zaraz Hadithi mnie usłyszy, zarz rzuci zaklęcie...
Upadłam i usłyszałam jeszcze krzyk Yume'go, zanim zapadłam się w czerń.

< Yume? Lub ktoś inny? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz