Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

czwartek, 17 kwietnia 2014

Od Yume'go do Ametyst

-Nic o niej nie wiem gnojku!-wrzasnąłem próbując ugryźć napastnika,ale byłem przyszpilony do ziemi.Czarny wilk zaśmiał się sucho.
-Takiś kłamczuszek?Nieładnie,oj nieładnie.-Zbliżył zaplamiony krwią nóż do mojego pyska.Zacząłem się szamotać.
-Pogorszysz sprawę.-warknęła Ametyst,już mdlejąca.
-A ty co,w nauczycielkę się bawisz?-warknął któryś z ochroniarzy Hadithiego.Podbiegł do wadery i wbił jej pazury w ramiona sycząc coś pod nosem.Widziałem,jak jego brwi z dużą ilością kolczyków marszczą się,a rozcięty na pół język wije wymawiając jakieś zaklęcie.Ametyst zaczęła się trząść i wyć z bólu.
-Daj spokój Eric.-powiedział po chwili stojący nade mną basior.Krew z ostrego noża zaczęła kapać mi na nos.Hadithi uśmiechnął się i zaczął kreślić nim wzory na moim policzku.Chciałem wyrwać się uciec,ból był nie do zniesienia.Jednak zacisnąłem zęby i leżałem w miejscu.Łzy napływały mi do oczu,nóż zbliżał się do szyi.Muszę się uratować,uratować Ametyst,wrócić do Riven.Wtedy wilk podniósł narzędzie i zaśmiał się szyderczo.
-Pięknie,pięknie.A teraz wyznasz mi,co wiesz o tej głupiej k**wie?
Zawrzało we mnie.Jak można tak nazywać waderę?Jak tak można nazywać kogokolwiek.
-Jest waderą.Ma na imię Ametyst i została złapana przez was razem ze mną.-wysyczałem.Słyszałem,jak gęsta krew z mojego policzka spada na ziemię.
-Myślisz,że jestem głupi?-ryknął i odsunął się ode mnie.Wreszcie mogłem wziąć pełny oddech.Napierając na mnie wielkimi łapami musiał złamać mi ze dwa żebra.To nie polepszało sprawy,ponieważ i tak źle mi się oddychało.
-Stań tam.-warknął pokazując na ścianę.Nie zdążyłem nic powiedzieć,bo jego pachołkowie,w tym Eric złapali mnie i zaciągnęli tam,gdzie chciał Hadithi.Basior wziął nóż do pyska.Zmrużyłem oczy.A więc tak umrę.Nie patrząc na moją Riven.Co to za śmierć,gdy umiera się jako poddaniec?Żadna.
-Kocham cię Riven.-szepnąłem.To dobre ostatnie słowa.Wtedy usłyszałem świt,piski wilków i poczułem niemiłosierny ból w uchu.Otworzyłem powieki.Ametyst stała,z krwawiącą raną obok leżących przeciwników.Musiała użyć jednej ze swych mocy.Spojrzałem w bok.Nóż nie ugodził mnie w głowę,ale uciął spory kawałek prawego ucha.Jęknąłem.
-Ruszaj się!-syknęła Ame i pobiegłem za nią.Cwałowaliśmy poprzez ciemne korytarze,pokryte od góry do dołu malunkami wilków.Nie były to zwykłe obrazki.Wilki,powyginane w konwulsjach,z wydartymi wnętrznościami,czy oderwaną głową od ciała.Wzdrygnąłem się.Kogo mogłyby interesować takie rzeczy?A no tak,Hadithiego.Wszędzie było czuć drażniący smród krwi i rozkładających się ciał.
-Czy to znaczy,że uciekamy?-szepnąłem po chwili do wadery.Byłem zdezorientowany bólem w żebrach i policzku.
-Raczej tak?-przewróciła oczami.Dotarliśmy do rozdroża.Ametyst wahała się przez chwilę.Mój wzrok zaczął szwankować.Co chwilę widziałem czarne plamy,zasłaniające wszystko przede mną.Choć,w pewnym sensie nie za bardzo chciałem to wszystko widzieć.
-Gdzie idziemy?-spytałem wadery mając na myśli drogę.Ona zwróciła się w prawo,to samo zrobiłem i ja.Nagle wpadliśmy na coś strasznego.
-Cholera!-wykrzyknęła Ametyst,zatrzymując się w porę,ale ja ślizgałem się jeszcze po wilgotnej posadzce usłanej kroplami zaschniętej krwi.Na szczęście zatrzymałem się tuż przed tym.Rozkładające się ciało wilka leżało tuż przed nami,wydając mało przyjazny zapach.Widziałem jego przepełnione strachem,blade oczy i roztrzaskaną szyję.Wyglądał,jak jeden z pomocników Hadithiego,jak ten,który pomógł Ericowi przygwoździć mnie do ściany.Jęknąłem cicho.
-Przeskoczymy.-powiedziała sucho Ametyst.Czy ona nie jest zdenerwowana widokiem CZEGOŚ TAKIEGO?Nie chciałem nic mówić,więc ruszyłem za nią i z wielkim bólem,i żeber i serca,przeskoczyłem nad ciałem.Po kilku minutach dotarliśmy do końca korytarza.Nic,ślepy zaułek.
-Nosz kur**!-ryknęła Ametyst tupiąc.Nagle usłyszeliśmy szyderczy śmiech za sobą.Zacząłem się trząść i zdenerwowany zobaczyłem za nami Hadithiego,a za nim masę innych,czarnych wilków.
-A...Ame...Ametyst?-szepnąłem klepiąc ją w plecy.-
-Witamy ponownie.-zaśmiał się basior.Poczułem mocne uderzenie w głowę.Tyle pamiętam.
<Ametyst?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz