Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

wtorek, 1 kwietnia 2014

Od Ametyst -Przbranie

Wszyscy gdzieś biegali, krzyczeli. Catina jest w ciąży. Po chwili podszedł do mnie Mack.
- Mogłabyś pójść na straż? Wszyscy są dzisiaj tacy zajęci, a ja... - wypowiedz przerwał mu krzyk kogoś. Podniósł z niepokojem głowę. - Posłuchaj ty nic tutaj nie zdziałasz, inni są mi potrzebni, idź na straż. - wyrzucił z siebie.
- Jasne – powiedziałam. – skoro tak chcesz.
Mack odbiegł szybko do Catiny. Westchnęłam i ruszyłam w las ku granicom watahy. Natknęłam się na jezioro, nad którym była duża jaskinia. Od źródła odchodził wąski korytarzyk, który prowadził do pokoiku – małej, przytulnej groty.
- Można by tu zamieszkać – mruknęłam do siebie.
- Dobry pomysł. - odpowiedziała moja druga dusza.
- Zawsze takie mam – uśmiechnęłam się. - Możemy po nich pójść i pokazać im ten dom – zaproponowała Vi w mojej głowie. Kiedy tak szłam ścieżką, rozmyślałam. Nagle usłyszałam długie, przeciągłe wycie.
- Chwileczkę – powiedziałam szybko do Vi i rozwinęłam skrzydła. Kiedy spotkałam Macka, zobaczyłam z nim Valixy.
- Coś się stało? - spytałam.
- Nie, nic. Ale potrzebujemy informacji o pewnej watasze...

***

Powoli, po cichu podkradałam się do jaskini Ales, wilczycy z wrogiej watahy. Słyszałam, jak szepcze jakieś magiczne formułki, przecież była szamanką. Najwolniej jak umiałam wkradłam się do jej chaty. Wilki z tej watahy – nawet alfy - miały zakaz wchodzenia do jej groty, co bardzo mi sprzyjało. Najciszej jak umiałam rozłożyłam skrzydła i wzleciałam nad Ales. Usłyszała mnie. Spojrzała na mnie z bezgranicznym spokojem po czym powoli podeszła do jakiejś półki z płynami. Wtedy spadłam na nią z cichym szelestem. Nie ugryzłam, tylko podniosłam ją aż na szczyt krateru, w którym mieszkała. Nie mogła stamtąd uciec. Widziałam, że w kącie stoją miseczki z gliny wypełnione gęstymi farbami. Ales była czarna z białym pasem na szyi. Spojrzałam na farby. Wśród nich na szczęście też była czarna. Zza rogu wyszła moja charakteryzatorka, Valixy. Rozcieńczyła czarną farbę i zaczęła nanosić ją na moje futro, które natychmiast posklejało się w czarne kłaki.
- Nie martw się, później to zmyjemy i rozczeszemy – pocieszała mnie.
- Ta, jasne. -powiedziałam ponurym tonem.
- No uspokój się wreszcie! - wkurzyła się Valixy.
Przez całą drogę do tej watahy narzekałam, że jak to się nie zmyje, to będę siedziała w rzece pięć dni bez jedzenia.
- Dobrze już, dobrze.
Valixy cofnęła się, przyglądając się swemu dziełu.
- Jest świetnie. Idź teraz do watahy i coś im ogłoś. Omijaj Alfy - ostrzegła mnie. Poszłam powoli. Gdy wyłoniłam się z pnącz osłaniających wejście do jaskini, gwar momentalnie ucichł. Oho! Pewnie Ales zrobiła coś ostatnio nie tak! - pomyślałam. Ze środka kręgu, który utworzyli, podniosła się Alfa, Merida.
- Spóźniłaś się, Ales -powiedziała władczym tonem i kołysząc lekko ogonem (wyglądało to dziwnie bo miała ogon w różne kolorowe wzory, pewnie Ales ją pomalowała) wróciła na środek koła.
Popatrzyłam na nią ze stoickim spokojem i zajęłam miejsce poza kręgiem światła rzucanego przez ognisko. Zmarszczyłam brwi. To była pełnowymiarowa wataha, a mimo to nie zobaczyłam jednej Gammy i Delty.
- Merido! Merido! Szpieg! - usłyszałam krzyk, ale nie zdradziłam spięcia. Zza lian wyszła Delta Irion i Gamma Memfis. Wiedli ze sobą... Valixy.
- Merido, osądź ją .
- Ty to zrób, Ales.
- Merida zachowywała się jakby była dla mnie niezwykle łaskawa.
- Musi przesiedzieć dwa miesiące w Lochach - udawałam, że jestem bezlitosna. - Lochy to najgorsza kara w Watasze. Jest tam ciemno, zimno, z sufitu kapie woda – jedyne źródło picia - a do jedzenia są tylko więzienne szczury.
- Ametyst, pomóż mi! Co teraz robimy? - Valizy rozpaczała, jedząc królika, którego jej przyniosłam.
- Nie martw się, zwiejemy. Opisz mi zioła, którymi odurza się wilki, to odurzymy Ales, a później po prostu o tym zapomni, zdobędę jeszcze trochę informacji i zwiejemy.
Nazajutrz zniosłam Ales do jej jaskini i podaliśmy jej zioła. Po godzinie byliśmy już na zewnątrz. Siedziałam w rzece i czekałam, aż ta paskudna farba się zmyje. Siedziałam już tu dwa dni a dzięki Zarze, Aksamitusowi i Moon miałam dostawy świeżego mięsa raz dziennie.
Z zarośli nagle wyłonił się Mack.
- Musimy porozmawiać o Tili. Czy ty w ogóle się nią zajmujesz?
- Jasne! Po prostu czasem chcę pobyć sama.
- Aha, więc dobrze.
Nagle z krzaków wyskoczył Aksamitus. Jeszcze dobrze go nie poznałam, ale wiedziałam, że to pogodny i miły wilk.
- Cześć. Co robicie? - zapytał, podchodząc do nas.
Kiedy mnie zobaczył trochę się skrzywił, ale ja się uśmiechnęłam.
- Daj spokój, Aks, przecież się na ciebie nie rzucę z kłami.
- A, no to świetnie. Ametyst, i słyszałem o tym twoim podchodzie, podobno świetnie udawałaś Ales.
- E tam, daj spokój. Mack, nie odchodź, porozmawiaj z nami. Mack mnie posłuchał i wreszcie włączył się do rozmowy, chociaż i tak mało mówił.
- Aks, pokazać ci moją nową jaskinię? - zapytałam.
- No jasne, a, i masz jeszcze czarną plamę na czole.
Szybko spłukałam farbę i pobiegłam z Aksem do jaskini.

Aksamitus dokończysz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz