Spokojnie stawiałam krok po kroku zastanawiając się co to za szelest. Nagle dostrzegłam cień, cień przypominający wilka. Nagle za krzaków wyskoczył wilk i rzucił się na mnie.
-Riven! -Krzykną basior i staną do walki.
Zaczęło wyskakiwać ich coraz więcej i więcej. Wyglądały ohydnie:
I były większe od nas. Przybili nas do ściany i zbliżali się coraz bardziej. Teraz było tylko jedno wyjście:
-Yume, musimy polecieć!
-Jak? Nie mamy skrzydeł?!
-Mamy, to znaczy ja mam.
-A ja?!
Z moich pór zrobiłam skrzydła:
Objęłam Yume'go i próbowałam się wzbić w górę za dobrze mi to nie szło, ale chciałam uratować też jego.
-Riven leć sama ja sobie poradzie...
-Nie, nie zostawię cię tak! Polecę! -W moich oczach pojawiły się łzy.
Pomyślałam sobie -"Bogowie proszę pomóżcie!". Czułam jak nabierałam sił i wznosiłam się coraz wyżej.
-Yume! Udało się, ale teraz muszę zejść na ziemię! Ciężki jesteś... -Zaśmiałam się.
<Yume?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz