Usłyszałem wycie dochodzące z niedaleka.Znane mi wycie.
-Riven!-ryknąłem i pobiegłem przerażony w stronę dźwięku.Domyślałem się,że właśnie zabija demona,którego zrzuciliśmy z urwiska,więc tam pobiegłem.
-Riv?-spytałem cicho.Nagle odskoczyłem,gdyż moje łapy zanurzyły się w czymś lepkim i ciężkim.
-Riv?-powtórzyłem głośniej,ale wiedziałem,że tu jest,gdyż słyszałem jej płytki oddech.
-Nie żyje.-powiedziała łamiącym się głosem.Rozluźniłem wcześniej napięte mięśnie.
-To dobrze.-powiedziałem z uśmiechem.-Chodź,wracamy.
Zacząłem oddalać się od martwego ciała,ale nie słyszałem tupotu łap wadery.
-Riven?-odwróciłem się.Słyszałem,ją ruszyła za mną.Ustąpiłem jej miejsca,w końcu to alfa.
-Już,już.-powiedziała normalnym głosem,jej oddech był już spokojny.Ja także się uspokoiłem.To dziwne,ale weszło mi w nawyk podążanie za nią wszędzie.Jakbym...jakbym miał jej pilnować,choć ona sama jest ode mnie silniejsza.No i oczywiście widzi.Dotarliśmy do jaskiń w ciszy.
-Riven...-zawahałem się,gdy wadera odchodziła.
-Tak?-spytała już trochę weselej.
-Widzisz...może ci się wydawać to dość dziwne...ale fajnie było z tobą spędzać czas.-Powiedziałem spięty.
-Zabijając go?-zaśmiała się szczerze.Ma taki śliczny śmiech.
-Nawet tak.-powiedziałem wesoło i pobiegłem do swojej jaskini.
<Riv?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz