Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś! Dołącz do nas już dziś!

środa, 9 kwietnia 2014

OD Yume'go do Riven -Niekończąca się gonitwa życia i śmierci oraz iluzja wycieńczenia

Pocwałowałem w stronę blasku nie myśląc o konsekwencjach.
-Yume!-wykrzyknął aksamity głos,ale ja nie słuchałem.Coś mnie ciągnęło do tego światła z przodu.Biegłem i biegłem,ale ten męczący ruch nie miał końca.Dyszałem już ciężko,ale cel nie zbliżył się na ani centymetr.
-Muszę...się...tam dostać!-wykrzyknąłem dyszącym głosem.Nie mogłem się zatrzymać,coś...pchało mnie tam.
-Yume!-wykrzyknął znowu głos,ale to mnie nie obchodziło.W mojej głowie rodziła się nadzieja,że dotrę tam.Do światła.
-Co się z tobą dzieje?Zatrzymaj się!
-Nie mogę!-ryknąłem agresywnie i przyspieszyłem tempo.Muszę się tam dostać!Nagle przede mną pojawiła się ogromna skała,zasłaniająca lekko światło i torująca mi drogę.
-Odsuń się!-wykrzyknąłem i nawet się nie zatrzymałem.Zaszarżowałem na kamień,który rozbił się na maleńkie kawałeczki.Słyszałem tupot za sobą,tupot czyichś łap.Nie obchodziło mnie kto,kto mnie śledzi,chodziło mi o to,żebym pierwszy dostał się do tego błyszczącego raju.Moje wargi zaczęły się podnosić,a z gardła zaczął wychodzić obcy mi pomruk.Łapy prawie nie dotykały podłoża,opuszki,poharatane wszelkimi kamieniami latały w powietrzu.
-Ja pierwszy dotrę do raju!-warknąłem opętańczo i kłapnąłem kłami w powietrzu.Nie widziałem nic,oprócz błyszczącego,ratującego mnie światła przede mną.
-Zatrzymaj się!-usłyszałem stanowczy głos za mną.
-Nie!-warknąłem ostro i kłapnąłem zębami w stronę głosu.-Nikt nie będzie mi mówił,co mam robić!-przyspieszyłem.Traciłem już powoli siły,ale nie zwalniałem.Moje łapy zaczęły uderzać coraz silniej o podłoże,a ja zacząłem skupiać się na ich rytmie.Po chwili zobaczyłem przed jedną z łap wystający,niebieski minerał,prawdopodobnie szafir.
-Spadaj!Ja tu biegnę!-syknąłem,ale nie miałem zamiaru się zatrzymać.Skoro rozkruszyłem olbrzymi kamień,to powinno być pestką!Kopnąłem go,ale nie ruszył się z miejsca,Przy okazji ja potknąłem się o niego tylną łapą i wylądowałem na przedniej,która wygięła się pod bardzo dziwnym kątem.Pisnąłem,ale ciągle biegłem,choć cel nie zbliżał się ani trochę.Ból w łapie wzrastał,był paraliżujący,a jednocześnie orzeźwiający,jak zimna woda ze strumyka.Zobaczyłem,że po ścianach zaczyna spływać lepka krew,a jasna kropka poczęła chwać się pod jej nawałem.Skapywała i na łapy,kark,nos.Paliła mnie,wypalała miejsca na którym wylądowała do żywych mięśni.Bolało niemiłosiernie,zżerało mnie od zewnątrz,a jednocześnie wyżerało wnętrzności niczym wiertarka.Po chwili upadłem,a wokół mnie zaczęło pojawiać się coraz więcej krwi,mieniącej się wszystkimi kolorami tęczy.Robiło się coraz ciemniej,tonąłem.Jedyne co słyszałem,to cichy śpiew.Słodki,miękki,aksamitny.
Jedyne,co udało mi się powiedzieć resztkami sił,topiąc się w tej nieprawdopodobnej mazi,to:
-Riven..?
***
Ciągle słyszałem ten piękny głos.Śpiewający anioł.Ból rozprowadzał się po całej mojej głowie,wyrzucając wszystko z pamięci.Co robiłem wcześniej?Nic nie pamiętam,tak szczerze,to ostatnia rzecz,jaka przychodzi mi do głowy,to to,że zobaczyłem światło w tunelu pełnym kryształów.Otworzyłem powoli oczy.Wszystko było rozmazane,widziałem biały,niebieski i czarny kolor.Mrugnąłem kilka razy i wszystko zaczęło nabierać ostrości.Przede mną leżała Riven,za nią lodowy pejzaż.Spróbowałem wstać,ale zatrzymał mnie ostry ból w łapie.
-Nie wstawać.Masz skręconą łapę.-powiedziała spokojnie wadera kładąc mi łapę na karku.
-Co...co się stało?-jęknąłem i podniosłem głowę powoli.
-Miałeś...miałeś złudzenie.-powiedziała odwracając głowę.
-Coś ci zrobiłem?!-jęknąłem i szybko się podniosłem,ale znów ból zatrzymał mnie.
-Nie...nic się nie stało.Po prostu byłeś...agresywny.-powiedziała lekko się uśmiechając.
-Czy dotarliśmy...do tego światła?-szepnąłem.
-To światło...także było iluzją i...było trudno cię z tego wyciągnąć.-powiedziała powoli.Podniosłem wzrok.Za nią płynął mały strumyczek wody,a sklepienie było...lodowe?
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOfJuOW47zGP_CwnLudQY-V5DOZIICAnh-HTPtvT12N_zmIQ6DPWn2vtt0YFjWP_UYx9vyaNMEXKSzX55jk8Xc6ti1AnDT3VQ2-nprIt40z555YTh-rWSAv6O1JeQFZ1qW7LX5PXYkBoOx/s1600/jaskinia+nel.jpg
-Cieszę się...że żyję.-westchnąłem.-I znów zawdzięczam to tobie.-podniosłem się powoli z uśmiechem.Próbowałem jej nie pokazywać,jak bardzo przeszywa mnie ból z łapy.Podniosłem się jednak i leżałem już opierając się na zdrowych łapach.
-Pięknie śpiewasz.-powiedziałem po chwili,by przerwać ciszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz