Zaskoczyło mnie to szybkie wyznanie wadery.W pewnym sensie czułem się potwornie.Tutaj?Takie wyznanie?Wokół zabitych poczwar?
-Riven...-zaciąłem się.W środku siebie krzyczałem z radości,skakałem,płakałem ze szczęścia,ale jak pokazać tą mocną emocję,by nie zrazić alfy,a poza tym...po prostu Riven.
-Na zawsze?-spytałem cicho zbliżając się do białej wadery.
-Na zawsze.-szepnęła z nieśmiałym uśmiechem.Moje oczy powiększyły się i poczułem mokre łzy w ich kącikach.
-Riven.Czy zechciałabyś zostać ze mną razem,na zawsze?
-Na zawsze.-powiedziała wtulając się w moją szybko opadającą pierś.Wcisnąłem głowę w jej kark i trochę staliśmy tak złączeni.Słyszałem,jak pochlipuje,mam nadzieję,że ze szczęścia.Odsunąłem się zdziwiony.
-Wszystko dobrze?-pogłaskałem ją czule po pysku.Przytaknęła i pociągnęła nosem.
-Cieszę się,że tu jesteś.Bez ciebie moje życie nie byłoby takie samo.
Zarumieniłem się i zrobiłem coś niezwykłego nie myśląc o konsekwencjach.Polizałem waderę po policzku,a ona po chwili odwdzięczyła pocałunek.Po moich plecach przeszedł dreszcz,ale miły dreszcz.Rozgrzewający,nawołujący do walki,dodający energii.
-Kocham cię Riven.Od zawsze i na zawsze.-szepnąłem.
***
Wracaliśmy wesoło rozmawiając przez las prowadzący do terenów naszej watahy.Czasami przewinął się jakiś pocałunek,przytulenie;co chwilę było słychać perlisty śmiech roznoszący się po lesie.
-Znasz jakąś poezję?-spytała Riven,a ja podniosłem znacząco brwi.-Lubię poezję i pieśni.-wytłumaczyła z lekkim uśmiechem.Nabrałem duży oddech i wczułem się w to,co mówiłem.
-"Marmur i książąt posągi złocone
Krócej żyć będą niż ten wiersz potężny
I jaśniej zalśnisz w me rymy wprawiony
Niż klejnot,który czas wreszcie zwycięży."
-Piękne.-zachwyciła się Riven.-Czyje to?
-Szekspira.Bardzo lubię ten utwór.-zarumieniłem się.
-Nawet nie chodzi o autora,tylko o recytatora.-szepnęła,a ja wtuliłem się w jej miękką sierść.
-Masz ochotę coś zjeść?-podjąłem po chwili,gdyż zaczęło mi burczeć w brzuchu.
-W tak romantycznej chwili?-spytała lekko...zawiedziona?-No dobrze,ale jednak nie jedliśmy kilka dni.
-Jestem zwykłym wilkiem,mam prawo być głodny!-jęknąłem próbując zatrzymać cwałującą waderę.PO chwili zatrzymała się przed polaną,zginając się w pół w krzakach.Na pustej powierzchni pasła się młoda łania.Nastroszyła uszy,ale bardzo nie przejęła się tym,że zobaczyła wystające,zbyt wielkie jak na wilka końcówki mych uszu.
-Atakujemy za 3...2...-szepnęła,ale nie dokończyła,ponieważ ofiara zobaczyła ruch w krzakach i uciekła w popłochu.
-Niech to szlag!-syknąłem i ruszyłem za ofiarą,a Riven do mnie dołączyła.P o chwili złapałem zębami łapę łani,zrywając któryś z mięśni,przez co zwolnił się jej bieg.Po chwili usłyszałem bojowy krzyk i wadera rzuciła się na kark wciskając ostre zęby w ofiarę i tworząc wokół siebie małą fontannę krwi.Ja rzuciłem się na gardło charczącego zwierzęcia,tak,by przeciążyć ją,by upadła.Po chwili zwierzę leżało i machało kopytami próbując uciec,ale Riven stała obok niej i coraz mocniej zaciskała zęby na gardle.Po chwili łania skończyła swój pośmiertny taniec i rzuciłem się na posiłek.
-Naprawdę byłeś głody.-powiedziała po przełknięciu pierwszego kęsa.
-Przepraszam.-bełkotałem z pełnym pyskiem.
***
Dochodziliśmy już do jaskiń Alf i nagle się zatrzymałem.
-Co powiemy...wszystkim?-szepnąłem patrząc się w jej dwukolorowe oczy.
-A jak myślisz?-zaśmiała się.Wtuliłem się w jej sierść,a po chwili nieśmiale pocałowałem w policzek.
Poszliśmy krok w krok razem,obok siebie do jaskiń Alf.
<Riv?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz