-Yume? To ty? -Pobiegłam w stronę wilka.
To nie był on, ale jego klon. W końcu to labirynt śmierci, tu się dzieją straszne rzeczy.
-O, Yume jak dobrze, że to ty! -Chciałam przytulić basiora, ale on się odwrócił i na mnie zawarczał.
Nagle zauważyłam kolejnego Yume'go.
-Riven! Uważaj! -Krzykną prawdziwy Yume -To jest demon!
Nagle Yume-Demon (:P) zaczął się zmieniać w demona.
-Witaj ponownie się spotykamy! -Sykną w stronę Yume'go.
-Yume! -Krzyknęłam -Za mną!
Basior ominą demona i popędziliśmy w stronę mojego serca. Mniej więcej wiem gdzie się znajduje. Te stworzenie goniło nas dość długo, ale zgubiliśmy je, może...
***
-Yume! -Krzyknęłam- Moje serce!
Ogniste serce zamknięte w gablocie.
-Yume, musimy zbić te gablotę. -Powiedziałam stanowczo.
Nagle -Trzask!- i po gablocie. Stałam nad moim sercem. Z niego wychodziły smugi które trafiały we mnie, jedna po drugiej. W pewnej chwili jak moje serce weszło we mnie zaczęłam płonąć miłością.
-Riven! -Wrzasną basior które się przestraszył ci się ze mną dzieje.
Nagle ogień zgasł i spod ognia wyłoniłam się ja.
-Riven, to ty...
-We własnej osobie -Zaśmiałam się.
Nagle pojawił się demon, ale nie sam towarzyszył mu duch, duch wyklętego Boga, Iatchi'ego.
-Itachi! -Wrzasnęłam panicznie.
-Riven, no gratuluje! Zabiłaś mnie! -Sykną w moją stronę.
-Zostaw ją! Ty potworze! -Krzykną Yume i staną w mojej obronie.
-O twój kolega przyszedł! -Zaśmiały się syderczo demony.
-Zaczekaj, nic nie rób. -Szepnęłam do basiora. -Zmienię się w demona, a ty chcesz?
-Jasne! Będzie super! -Odszepną basior.
-Chcesz? Masz!
Zmieniłam się w demona. Popatrzyłam na Yume'go i on się zaraz zmienił.
-Co!? -Zdziwiły się demony.
-Yume, ty dawaj na tego demona, a ja na ducha Itachi'ego. -Powiedziałam stanowczo do basiora.
***
Demon już leżał nieżywy. Itachi chciał mnie zepchnąć z urwiska. Czułam, że gruntu pod łapami zaczyna ubywać. Nagle to był już koniec, spadłam. W powietrzu zmieniła się w siebie. Poczułam, że żyję, że jestem w czyimś objęciu.
-Yume? -Zapytałam odwracając głowę w jego stronę.
Yume trzymał mnie w ramionach.
-Żyjesz? -Powiedział w nieco niezręcznej sytuacji.
Objęłam go za szyję i powiedziałam:
-Dziękuje...
Coś mnie w sercu nachodziło by go pocałować. Moje serce chciało kochać, kochać kogoś do końca życia, a tym kimś był Yume.
-Yume... Ja ci chcę powiedzieć, no wiesz... -Wzięłam głęboki oddech- Kocham cię i chcę cię kochać do końca życia... -Zaczerwieniłam się lekko. Strasznie chciałam być z nim i z nikim więcej. Patrzyłam z nadzieją mu w oczy i czekałam na jego ruch.
<Yumeś? I cio, będziemy? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz